sobota, 27 sierpnia 2011

Łysogóry

Ze Świętej Katarzyny autobusem z przesiadką docieramy do Nowej Słupii - stąd rozpoczynamy wędrówkę przez Łysogóry, jedne z najstarszych gór w kraju.




Przekraczamy bramę Świętokrzyskiego Parku Narodowego i zaczynamy podejściem pod Święty Krzyż

i po pół godzinie dochodzimy do drewnianych poręczy - to znak że za chwilę będziemy już na szczycie
Na Świętym Krzyżu spędzamy sporo czasu - zwiedzamy pobieżnie  sanktuarium
idziemy też na wystawę multimedialną Świętokrzyskiego Parku Narodowego - bilet kosztuje 8zł, a atrakcji tam wiele i polecamy :)
(na zdjęciu trop dinozaura i amonit)
Akurat mamy pecha - w czasie seansu w połowie trafia się awaria prądu. Dostajemy zwrot pieniędzy, ale chcemy obejrzeć wystawę do końca, więc postanawiamy chwilę poczekać, może uda się naprawić usterkę. W międzyczasie idziemy na taras widokowy na unikalne gołoborze śródleśne

Wracamy do muzeum, musimy poczekać jeszcze z 10 minut ale udaje się - prąd jest. Kupujemy ponownie bilety i idziemy na seans, tym razem do końca :)
Wychodzimy, jest już po godz 13. Przyspieszamy więc kroku na asfalcie do Przeł. Huckiej. Dalej kawałeczek wioską i znów wchodzimy w las, a dokładniej w Puszczę Jodłową. Szlak biegnie jej skrajem.

Po drodze chcemy się zatrzymać i zjeść, jednak lata dużo os uniemożliwiając spokojny posiłek. Wreszcie znajdujemy miejsce, gdzie udaje nam się we względnym spokoju zjeść pół bułki, drugie pół musimy już dokończyć idąc, osy nas "wywęszyły".
Około półtorej godziny później wychodzimy z przyjemnego cienia drzew na rozgrzany asfalt. I to jest najgorszy odcinek całego szlaku. Pełne słońce, zero cienia, do tego niemiłosierny upał. Męczymy się tak ok 30 minut, choć wydaje się nam, że minęło więcej czasu. Widok na Łysicę wcale nie pomaga
Z radością wchodzimy znów w Puszczę Jodłową, tym razem zagłębiając się bardziej w jej środek. Na Świętym Mikołaju chcemy usiąść i coś , jednak i tu jest pełno natrętnych os. Darujemy więc sobie posiłek i idziemy dalej, następny przystanek to Łysica - najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich - 612 m n.p.m.
Droga robi się coraz bardziej kamienista

i oto jest i szczyt:
Na szczycie dwoje ludzi rozkładających się z kanapkami. My też przysiedliśmy na ławkach, ale krótkie nasze szczęście, nie minęło 5 minut i oto są - natrętne, złośliwe osy. Jedną odgonisz, a zaraz zlatują się dwie. Zatem i tu nie możemy odpocząć, a para przybyła wcześniej podziela nasze zdanie i również ucieka.
Schodzimy do Świętej Katarzyny. Droga jest bardziej stroma i bardziej kamienista niż szlak od drugiej strony,
zaraz pod szczytem mija się też kolejne śródleśne gołoborze.
Na samym dole, u początku/na końcu szlaku, drewniana kapliczka i źródełko wody


Tak oto zakończyły się nasze tegoroczne wakacje :(  jutro wracamy do domu :(

1 komentarz: