poniedziałek, 24 sierpnia 2015

(Z) Wielkim Strachem ku Wieczności ze Strażnikiem u boku

Niedzielę 23.08.2015 będę wspominać jako pierwszy wypad z rowerem w góry.
cel: Strażnik Wieczności



Zaparkowaliśmy w Lasówce i popedałowaliśmy w kierunku Przełęczy pod Uboczem, skręcając jednak wcześniej w Drogę Królewską ...

mijamy paśnik
droga przyjemna obok potoku

.. jedziemy dalej..

.. aż do Drogi Wielkiego Strachu
 brzmi groźnie ;) ale nawet mimo chwilowego pobłądzenia nie panikujemy, nerwy mamy ze stali ;)
Od Lasówki dojeżdżamy do Wieczności w dwie godziny :)
I oto jest - Strażnik Wieczności 
 więcej o tym Szarym Człowieku poczytać można tutaj:
http://dolny-slask.org.pl/612522,foto.html?idEntity=549030
http://turystyka.bystrzycaklodzka.pl/strona/37/straznik_wiecznosci.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stra%C5%BCnik_Wieczno%C5%9Bci

Mimo ciężkich losów nadal dzielnie pilnuje i wskazuje drogę do Pokrzywna (Nesselgrund)
kawałeczek dalej kapliczka z datą 1814r

Po sesji zdjęciowej ruszamy dalej Wiecznością do drugiego celu na dziś - ruin Fortu Fryderyka (Blokhauz)
Tu już kawałeczek podchodzimy piechotą, nie mam sił na taki podjazd ;)

Wejście do pozostałości fortu
cytując wikipedię (https://pl.wikipedia.org/wiki/Fort_Fryderyka)

"Z Fortem Fryderyka związana jest zabawna historia. Na jego szczycie znajduje się mocno omszała, zachowana do dziś tabliczka z napisem Ponzels kühner Sprung 1887 (Śmiały skok Ponzela) oraz rysunkiem dłoni wskazującej kierunek, upamiętniająca skok miejscowego ekscentryka, Augusta Ponzela. Tenże jako stary wiarus i weteran wojny francusko-pruskiej w l. 1870-71, nie do końca trzeźwo myśląc, założył się z swym kolegą Karolem, że otoczony przez wroga skoczy w kilkunastometrową przepaść. Ponzel przeżył, spadł bowiem na gałęzie wysokiego świerka, po których osunął się na dół. Potem pokaleczony i podrapany, w poszarpanym niedzielnym garniturze poszedł jeszcze do gospody, aby skonsumować wygraną: butelkę wódki Uran i pęto kiełbasy. Jak opowiadał gościom, którzy na początku lat dwudziestych składali mu życzenia z okazji 80. urodzin – następny tydzień leżał w łóżku, gdyż „łokropnie go boloła d…” "
Wspomniana wyżej skała i napis:




Dalej nasza trasa wiedzie pieszym szlakiem żółtym w stronę Huty. Jest stromo i kamieniście, nie daję rady podjeżdżać i wymiękam, chyba 1/2 drogi prowadzę rower
Wypłaszcza się dopiero przy tablicy Wredego

w takich warunkach mogę już śmiało pedałować
i nawet - wreszcie - pojawiają się jakieś widoczki:

i przy samej Hucie
Wracamy do Lasówki częściowo szlakiem czerwonym, zielonym i "na azymut" bez szlaku.
po drodze mijamy jeszcze na koniec ciekawe miejsce na biwak - leśniczówkę
Z okna macha Shrek - pa pa! - a może do zobaczenia jeszcze kiedyś?
Ostatni odcinek to asfalt do Przełęczy pod Uboczem. Tutaj też nie daję rady już podjeżdżać pod górę, prowadzę rower i dochodzę do wniosku, że jednak raczej pozostaniemy przy turystyce pieszej. Rower w wydaniu górskim jest ponad moje siły. Zdecydowanie jestem rowerzystką nizinną.
Chociaż nie powiem, zjazdy są super ;)


ps. Strudzeni wyprawą mega głodni zajechaliśmy do pobliskiego Schr. Jagodna na Przeł. Spalonej coś przekąsić. Zamówiliśmy racuchy z jagodami - pyychotka, polecam!

1 komentarz: