piątek, 27 lipca 2012

Zawrat i Kozi Wierch

Trasa: Zakopane Imperial - Kuźnice - Dolina Jaworzynki - Hala Gąsienicowa Schr. Murowaniec - Czarny Staw Gąsienicowy - Zawrat - Kozi Wierch - Schr. W Dolinie Pięciu Stawów - Dolina Roztoki - Wodogrzmoty Mickiewicza - Polana Palenica




Z rana dylemat:  iść w Tatry Zachodnie na Błyszcz czy pokusić się wreszcie o Zawrat. Czas ucieka, urlop się niedługo kończy - ryzykujemy, idziemy do Murowańca i tam zobaczymy jak ukształtuje się pogoda.
Poszliśmy przez Jaworzynkę i na Hali Gąsienicowej byliśmy około 7:15
Pogoda zachęcająca
W schronisku posiłek, oczywiście z szarlotką w roli głównej :)
A potem poszliśmy nad Czarny Staw Gąsienicowy i dalej na Zawrat:


Szlak ciekawie poprowadzony, są i łańcuchy i klamry jako poręcze
Widoki warte są tego zmęczenia
Jeszcze chwila wspinania
i chwilę po 10 stajemy na Zawracie



Z przyjemnością zjadamy następne kanapki i gaworzymy z ludźmi poznanymi po drodze.
Czas jednak iść dalej, pogoda dopisuje, idziemy na Orlą!
Napływają chmury, drogi którą przyszliśmy już nie widać
ale obłoczki białe więc można iść

widoczność coraz bardziej nam maleje
 mijamy kolejne łańcuchy i klamry
 

i docieramy do sławnej drabinki, która wcale nie jest tak straszna jak o niej piszą, chociaż trzeba przyznać, że stan jej nie wzbudza zaufania
 W takich momentach człowiek się zastanawia czy aby na pewno nie ma lęku wysokości?

Kawałek drogi za drabinką zaczyna padać deszcz :/
Nie mamy się jak cofnąć, trzeba iść dalej do najbliższego zejścia
Robi się naprawdę nieciekawie, łańcuchy i kamienie coraz bardziej śliskie.
Nad głowami grzmi :/
Kozi Wierch zdobyty, ale prawdę powiedziawszy mało nas to cieszy w tym momencie
Cały czas pada i pada
Za Kozim Wierchem schodzimy szybko czarnym szlakiem do Doliny Pięciu Stawów. Na nasze szczęście to wygodne schodki z kamieni.
 Idziemy do Schroniska W Dolinie 5 Stawów z nadzieją choć lekkiego osuszenia i wypicia ciepłej herbaty. Jak to jednak mówią, nadzieja matką głupich. W schronisku tłok, nie ma nawet gdzie stanąć, ani w środku, ani na zewnątrz pod dachem. Nie mamy wyjścia, schodzimy dalej. Czarnym szlakiem łączymy się z Doliną Roztoki.
Dopiero na asfalcie od Wodogrzmotów do parkingu przestało padać.
Jesteśmy cali mokrzy, ręce mamy skostniałe.
Już tylko do busu i będziemy uratowani.

Nigdy więcej takiej pogody w górach :/
Nie dość, że sama Orla jest nawet w słoneczny dzień trudna, to dodając do tego jeszcze warunki deszczowe, robi się po prostu masakra.  Z moimi krótkimi nogami miałam niekiedy problem przy schodzeniu z łańcuchem sięgnąć jakiejś półki skalnej aby oprzeć stopę, a gdy łańcuchy na dodatek zrobiły się mokre i śliskie, autentycznie miałam strach w oczach, zresztą nie tylko ja..

Będzie co wspominać, Orlej Perci część pierwsza zaliczona,  ale naprawdę, nigdy więcej.

Do tego przeciwdeszczowy plecak  nie wytrzymał ponad 4 godzin deszczu, telefon zaliczył zgon.

1 komentarz:

  1. Tylko pogratulowac przejścia w takiej pogodzie :) Ja na tym odcinku miałam dla odmiany pełne słońce, warunki do chodzenia świetne, chociaż słońce nas trochę poparzyło... Relacja z Orlej pojawi się na moim blogu w październiku, zapraszam :) www.wiecznatulaczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń