środa, 25 lipca 2012

Trzydniowiański i Kończysty Wierch

Trasa: Dolina Chochołowska -  Wyżnia Jarząbcza Polana - Trzydniowiański Wierch - Kończysty Wierch - Trzydniowiański Wierch - Polana Trzydniówka przez Kulawiec - Dolina Chochołowska




Wczorajsza pogoda zachęciła nas do dalszej wędrówki. Wstaliśmy dziś o 4, przyszykowaliśmy się do wyjścia, wyjrzeliśmy przez okno i ... wleźliśmy znów do łóżka. Chcieliśmy iść wreszcie na Zawrat i Orlą, ale jak zobaczyliśmy te ciemne chmury nad górami, ogarnęło nas zwątpienie i zmieniliśmy plany.
Wstaliśmy o 7, godzinę później pojechaliśmy do Doliny Chochołowskiej.
Wypożyczyliśmy rowery i w ulewnym deszczu pojechaliśmy, szkoda nam było iść te 7,5km asfaltem, toż to żadna przyjemność.
Chociaż jazda tymi na wpół rozklekotanymi rowerami w deszczu do wielkiej przyjemności też nie należała ;)
Pod koniec trasy przestało padać, oddaliśmy rowery na parking i poszliśmy w stronę  schroniska.
Po drodze podziwiamy Mnichów Chochołowskich
Skręcamy do Kaplicy Św. Jana Chrzciciela - mimo iż 4 lata temu byliśmy w tej dolinie, jakoś wtedy tu nie zajrzeliśmy
W księdze próśb zostawiamy i naszą
Z Kaplicy idziemy do schroniska. Obowiązkowo kupujemy szarlotkę z jagodami plus ekstra ryż z jagodami :)
Najedzeni ruszamy dalej na Trzydniowiański Wierch, Krótki początek szlaku przez las, a zaraz potem odsłaniają nam się widoki
I tak już będzie na sam czubek

Szlak jest bardzo widokowy, szkoda tylko że całość psuły cały czas wiszące nisko czarne chmury

 I jeszcze trochę wspinaczki
Jest szczyt - 1758m n.p.m.
z widokiem na Polanę Chochołowską
O dziwno niezbyt zmęczeni głosami 2:1 decydujemy iść dalej na Kończysty Wierch
Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy
Udało się, choć było stromo
Drugi dwutysięcznik tego sezonu zdobyty :)
Widoczek z Kończystego Wierchu na Raczkowe Stawy po stronie słowackiej
i jeszcze w inną stronę
Szybko jednak schodzimy ze szczytu ( tą samą drogą), napływają coraz czarniejsze chmury i zaczyna wiać silny, zimny wiatr.
Parę metrów poniżej szczytu łapie nas deszcz, a w zasadzie ulewa
Na szczęście deszcz mija nim dochodzimy na powrót na Trzydniowiański, mimo to jesteśmy cali mokrzy :/, do tego nadal przeraźliwie wieje.
Z Trzydniowiańskiego Szczytu schodzimy przez Kulawiec: długi fragment to manewrowanie między śliskimi korzeniami

a gdy wchodzimy w las mamy drewniane schody
dużo schodów, ale na pocieszenie - robi się cieplej
ogólnie ten szlak mało widokowy, trochę nawet nudny
Kończy się zaraz przy leśniczówce, także znów pożyczamy rowery i z górki, praktycznie cały czas bez pedałowania  (na szczęście! bo łańcuch co rusz spadał..), pędzimy na parking :) i do domu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz