środa, 19 listopada 2014

wschód słońca na Śnieżniku 2 oraz wokół Ruprechtickiego Szpiczaka

Ciężki okres nastał, więcej ostatnio siedzę w robocie niż w domu :/  a przez to lekko zaniedbałam bloga. Czas powspominać:
Trasa 1: Sienna - Śnieżnik - Sienna
Trasa 2: Andrzejówka - Ruprechticki Szpiczak - Kozina - Sokołowsko - Andrzejówka



10.11.2014
Kolejna okazja na przepiękny wschód słońca na tle Pradziada :) Wyjazd o 2 w nocy, o 4 zajeżdżamy do Siennej. Dwie wioski wcześniej piękne gwieździste niebo i wielka tarcza księżyca zapowiada udany wyjazd. Niestety tak jak i za pierwszym razem, nadzieje nasze są płonne. W Masywie Śnieżnika jedna wielka mgła. I wietrzysko. Choć na szczęście wietrzysko tym razem nie osiągało 80 km/h i było cieplej niż w lutym ;)

i pamiątka ze szczytu w ten jakże cudny poranek

Więcej zdjęć nie było sensu robić :(
dla ciekawskich: pierwszy nasz wschód słońca wyglądał tak: http://gorkipagorki.blogspot.com/2014/02/niezapomniany-pierwszy-wschod-sonca.html


11.11.2014
Ustawowy dzień wolny wykorzystaliśmy na skok w Góry Kamienne. Zajechaliśmy wprost pod Andrzejówkę, na rozgrzewkę zamówiłam sobie piwo grzane, a potem ruszyliśmy rowerowym szlakiem na Ruprechickiego Szpiczaka. Trasa spacerowa, przyjemna, dopiero pod samym szczytem dość strome podejście.
Prawie połowa liściopada, a jeszcze tak cieplutko:
a przy szczytowym podejściu robi się jeszcze cieplej
Ciężko było, ale wszyscy dali radę ;)
Zasłużony odpoczynek pod wieżą widokową:
jednak pogoda mimo przyjemniej temperatury widokami z wieży nas nie rozpieszcza

Schodzimy ze Szpiczaka tą samą drogą na Przełęcz pod Granicznikiem i skręcamy na zielony szlak - graniczny - biegnący przez Kopicę i Kozinę.
Góry Kamienne mają to do siebie, że są niskie a strome i tu odstępstwa od reguły nie było. Dwa albo i trzy strome podejścia. Można się zasapać ;)


tam byliśmy: w oddali Ruprechticki Szpiczak
 I słoneczko się pokazało

Z zielonego skręcamy na czarny i schodzimy  na obrzeża  Sokołowska.
Dalej w planie mamy przejście niebieskim szlakiem przez Włostową, Kostrzyne i Suchawe.
Zaraz na początku szlaku mijamy ruiny zameczku "Friedenstein"
a chwilę wyżej uświadamiamy sobie, że jest już godzina 17:30 i zaraz zrobi się całkiem ciemno
Światełka na dole, słabo widoczne niestety przez ten aparat :(
 Czekają nas jeszcze 3 szczyty, strome podejścia i naprawdę sypki żwir pod nogami. Trochę nieciekawie. Mamy czołówki, niewypakowane z plecaków po przygodzie na Śnieżniku, jednak i tak bezpiecznie nie będzie. Przez wzgląd na młodocianego członka ekipy, odbijamy na przecinający tą trasę żółty szlak rowerowy, który jest płaski i na pewno zdecydowanie bardziej rozsądny. Jednak, żeby nie było za łatwo, przychodzi nam jeszcze przeskakiwać przez pniaki ;)
Z rowerowego żółtego skręcamy na rowerowy czerwony. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Idzie się naprawdę przyjemnie. nieba nie zasłaniają chmury i możemy podziwiać gwiazdy, których we Wrocławiu za wiele nie widać. I trochę szkoda, że dzień wcześniej nie mogło tak pięknie być na tych cholernym Śnieżniku.
Wpatrujemy się więc z przyjemnością w niebo i nawet nie wiemy kiedy, jak dochodzimy do Andrzejówki.
Uwierzcie na słowo, bo aparat nie dał rady, ale centralnie nad dachem schroniska był Wielki Wóz :) Widok  był cudny.
I tak skończyły się nocne przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz