piątek, 20 czerwca 2014

Karkonosze nie są dziś łaskawe + Krzyżowa Góra

Plan na dziś:
opcja nr 1 - Kozie Grzbiety
opcja nr 2 - Śnieżka od czeskiej strony


Sprawdzamy rano kamerki - no za ciekawie nie jest, ale accuweather informuje uparcie, że będzie częściowo słonecznie z przelotnymi opadami deszczu. Taką pogodę da się przeżyć, jedziemy... co innego można zresztą zrobić, jak się już człowiek nastawi na wyjazd i czeka na ten dzień cały tydzień? ;)
Zajeżdżamy do Karpacza przed godziną 8 rano, parkujemy koło Orlinka  i lecimy do Łomniczki na naleśniki z jagodami - tradycja zachowana być musi.
Chwilę po wyjściu ze schroniska zaczyna padać.
Leje już przez całą drogę do Domu Śląskiego. Chowamy się w środku, zjadamy kanapki i zastanawiamy, co dalej robić. Postanawiamy pójść kawałek dalej do Lucni Boudy, może w tym czasie silny wiatr przegoni tą deszczową chmurę..
złudna to była nadzieja..
doszliśmy do czeskiego schroniska znów cali mokrzy i zmarznięci. Termometr na budynku pokazywał 4,5st. C. - iście letni temperatura :/
Siedzimy i czekamy, ale nie ma co przedłużać nieuniknionego, czas nam się zbierać i wracać na niziny, nic tu dziś po nas.
Ale wyjść z suchego i ciepłego budynku się nie chce:
przestało padać, ale nadal jest zimno i beznadziejnie
Szybkim krokiem maszerujemy do Strzechy Akademickiej


i schodzimy jeszcze niżej pod Mały Staw - idę odebrać koszulkę "Przyjaciela Samotni" ;)
W schronisku ludu jak nad Morskim Okiem, dla nas nie ma już miejsca, siadamy sobie zatem gdzieś na schodach
Dalej odremontowanym szlakiem niebieskim idziemy na Polanę

 gołe ściany kotła i kamienie u podnóża nadają klimat temu miejscu.
Z Polany zielonym szlakiem zataczamy koło pod Orlinka

Miało być całkiem inaczej, ale patrząc na warunki jakie mieliśmy, to i tak jestem zadowolona, mięśnie i kości się rozruszały.

Wracając do Wro zatrzymujemy się jeszcze na chwilę w Mysłakowicach na stacji benzynowej i podchodzimy kawalątek pod Krzyżową Górę (443 m n.p.m.)

 skręcamy tak jak pokazują strzałki znakowanego szlaku zielonego, nie odstrasza nas tabliczka "teren prywatny"
idziemy dalej, w pewnym momencie musimy skręcić ze szlaku na prawo - dróżka jest dobrze oznaczona w terenie

i 2 minuty później stajemy na szczycie

znów pada deszcz, przeczekujemy chwilę pod Kamienną Altaną. Jest to płyta granitowa ustawiona na trzech słupkach.

a gdy przestaje padać - czas na sesję zdjęciową z Krzyżem Trzech Króli Pruskich
Krzyż wzniósł w 1838 król Fryderyk Wilhelm III, odnowił w roku 1856 Fryderyk Wilhelm IV, a w 1874 na miejscu starego, zniszczonego krzyża, cesarz  Wilhelm I kazał postawić nowy, granitowy. Informuje o tym napis u podstawy krzyża:
i jeszcze jednak fotka na koniec:
Wracamy tą samą drogą.
W jedną stronę - od stacji paliw na szczyt - 14 minut spacerkiem.



3 komentarze:

  1. Się pogoda nie postarała, szkoda. :( Ale i tak fajnie, że się wybraliście. Ja bym pewnie zrobiła to samo, gdybym już czekała na zaplanowany wypad.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomimo pogody jednak nie ma co narzekać :) Impreza udana :-) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Karkonosze są piękne. Choć często bywają niełaskawe ;) Ale to im wybaczam. Szczególnie po ostatniej wizycie w Świeradowie Zdroju i skorzystaniu z tras Singltrek. Dla rowerzystów marzenie. Dodatkowo miałam wykupiony pakiet rowerowe lato w pensjonacie Malwa, więc na noclegach zaoszczędziłam.

    OdpowiedzUsuń