niedziela, 18 marca 2012

Wielka Sowa z Przełęczy Walimskiej

Piękna letnia niedziela w marcu :), na termometrach 20stopni - dzień ten już od tygodnia mieliśmy zaplanowany na rodzinny wyjazd.  Zdecydowaliśmy się na Wielką Sowę, bo jest względnie blisko od Wrocławia, kierowca nie miał ochoty na dalszą eskapadę.




Utartym zwyczajem od dawien dawna na Sowę wchodziliśmy od strony Rzeczki, ale ileż można? Najwyższy czas poznawać inne szlaki i miejsce, więc tym razem przełamaliśmy schemat i wejście na Sowę rozpoczęliśmy na Przełęczy Walimskiej.
Jest tam duży parking i sporo rozstawionych stolików z ławkami, także nie ma problemu ze znalezieniem miejsca na śniadanie.
Pod górę idziemy szlakiem niebieskim. Chwilę po starcie robimy wielkie oczy - ile tu śniegu! 
Krótki rękaw, krótkie spodenki i miejscami śnieg po metr pod nogami - będzie co wspominać ;)
Trasa malownicza, wieża na szczycie jest dobrze widoczna już z daleka
Zanim tam jednak dojdziemy musimy uważać, aby nie zejść z wytyczonej, w miarę udeptanej ścieżki na śniegu, bo w przeciwnym wypadku można się dość głęboko zapaść
Widoczność dziś jednak słaba, a szkoda, bo szlak miejscami ma ładne ekspozycje
i już prawie jesteśmy
Na szczycie dość sporo ludzi, zresztą nie ma się co dziwić przy tak ładnej pogodzie. Siadamy do stolika i z przyjemnością zjadamy kanapki. Wiatru prawie nie ma.
Schodzimy szlakiem żółtym, trzeba się jednak już ubrać w polar, od tej strony powiewa chłodem. Szlak mniej przetarty niż nasz wejściowy niebieski, bardziej też zarośnięty.
Z żółtego szlaku odbijamy późnej na fioletowy
który ma postać szerokiej odśnieżonej drogi
i doprowadza nas z powrotem na Przełęcz Walimską.
Ale wcześniej jeszcze widoki :)

1 komentarz:

  1. Podobno w drodze powrotnej można było solidnie zamoczyć nogi-czy zadne przeziebienie sie nie zapałetało??

    OdpowiedzUsuń